niedziela, 30 listopada 2014

Czwarte wspomnienia



Bartek z klasy 3 a wysłał nam rozmowę z jego babcią. 


JAK ROZWIĄZYWANO, W DOMU, W SZKOLE, WSRÓD KOLEGÓW SPORNE SPRAWY?
 Czy często kłóciłaś się z kolegami lub koleżankami?
B
: Tak. Bardzo często
Czego najczęściej dotyczyły te kłótnie?
B: Chodziło o to, że do szkoły chodzili uczniowie z dwóch wiosek, które się nienawidziły i każdy myślał, że jest najlepszy, a tamci nie. I gdy wracaliśmy jedną drogą to zawsze był spór i bijatyka. Ja przeważnie biłam chłopców. Potem my chodziliśmy drogą, a oni za rowem.
Czy godziliście się?
B: Za kilka dni wszystko było już zapomniane, lecz ostatecznie nigdy się nie przeprosiliśmy. Raz tylko były przeprosiny, ale to nauczyciele nam kazali. Po paru dniach wszystko od nowa.
Czy dobrze zachowywałaś się w szkole i w domu?
B: Oczywiście, byłam grzeczna. Nigdy nie miałam żadnych uwag.
Co robili rodzice gdy zrobiłaś coś złego?
B: Tata czasami bił pasem, ale to było tylko raz, ponieważ przeważnie zachowywałam się dobrze.
Jak rozwiązywano problemy wśród rówieśników?
B: Rodzice zawsze trzymali stronę nauczycieli i godzili się na kary przez nich naniesione.
Jak zachowywali się nauczyciele wobec uczniów?
B: Jeżeli uczeń nie był grzeczny to go karano.
Jak karali nauczyciele?
B: Bili linijką po rękach, łapali za uszy, stawiali w kącie lub kazali zostawać po lekcjach.
Jak karali rodzice?
B: U mnie było tak, że np. nie zabierali mnie ze sobą na różne wycieczki lub nie pozwalali na wiele rzeczy.

Trzecie wspomnienia

Ania z klasy 3 c wysłała nam rozmowę z jej dziadkiem Józkiem.



A: Dziadku, czego dotyczyły konflikty w rodzinie?
J: Miałem 3 lat, zmarł mi ojciec więc matka się nie miała z kim kłócić. W domu była bieda, bo wtedy emerytur nie było. Pomagaliśmy mamie we wszystkim. Ona nie była surowa, gdyż się słuchaliśmy jej. Z siostrami to jak to w rodzeństwie, raz razem, a raz przeciwko sobie. Paśliśmy razem krowy w rozerwie i mama nagotowała łobody.  Gieńka nie chciała jeść  i powiedziała że jak ja nie będę jadł to mnie nie przeskarży do mamy. No i ja nie jadłem tej łobody wiec nie wiem czy dobra była, czy nie dobra. Jednego raza przy pasieniu krów wchodziło się na takie drzewa wysokie, za czub się brało, naginało się to drzewo i zjeżdżało na dół. Ja trafiłem na brzózkę i ona się złamała i portki podarłem. Maryśka poskarżyła się do mamy, więc lanie dostałem po gołej pupie pasem. Nie raz się dostało, czym pod ręką mama miała
A: A jak to było z rówieśnikami?
J: Miałem kolegę Stefana D. z którym chodziliśmy razem do szkoły. On zawsze stał na torach na moście i krzyczał „Józiek, Józiek” to tylko wychodziło „Ziek”. Jednego razu znaleźliśmy taki pocisk na torach, ja trzymałem w ręku, a on podpalał, tylko że ja puściłem bo by mi ręce urwało. Do tej pory jest wyrwa na metr głębokości. Z kolegami w klasie to nie raz żeśmy się pobili i w noża grali. A kto nie wygrał to wbijali 5-cio centymetrowy palik w ziemię i trzeba go było zębami wyciągnąć. A jak chciałem na zabawę pojechać to dziewczynę na ramę się brało od roweru i jechało na potańcówkę. Raz na pół-postu poszliśmy całą bandą, może 20 nas było, do dziewczyny. Jeden malował okna farbą. Jej starszy brat to zobaczył i chciał nas pogonić. Otworzył drzwi, a Romek mu sagan gliniany z popiołem wrzucił do ganka, a on krzyczał „Zabił mnie, zabił”. Takie żeśmy pomysły mieli.
A: A jak rozwiązywaliście konflikty z kolegami?
J: Najgorszy to był Stacho. On każdego zaczepiał i bił. Chłopcy straszyli go, ale on taki był wraz konfliktowy, że by z każdym zadzierał. Nie bał się niczego. Kłócić się nie było o co. Jak już starsi byliśmy to czasami o dziewczyny, ale to i tak na żarty.
A: A jak wspominasz szkołę?
J:  Po wyzwoleniu dostawaliśmy tran, bośmy słabi byli. Każdy chciał się wymigać od tego ustrojstwa ,więc kombinowaliśmy jak tylko można aby nie wziąć tego. Myśmy chodzili do szkoły na Plantę, a uczycielka nasza mieszkała aż pod Rudnem. I my jak zaszliśmy rano do szkoły, a jej jeszcze nie było to po nią wychodziliśmy. To i nas po drodze uczyła. A jak chciałem pojechać na wycieczkę szkolną na Majdanek w Lublinie to musiałem nauczycielce oborać koniem ziemniaki i ona mi kupiła ten bilet.
A: Jak karano uczniów?
J:  Jakeśmy byli niegrzeczni to Pani posypała gryki w kącie i na gołych kolanach trzeba było klęczeć przez tyle czasu ile ona sobie zażyczyła, godzinę, półtorej. A co gorszego zrobiliśmy to kazała wystawić rękę, wzięła linijkę i uderzyła. Jak po dłoni to aż tak nie bolało, ale jak wyżej, po żyłach to każdy się z bólu skręcał. Później nie rozrabialiśmy, każdy był grzeczny i się słuchał.

Drugie wspomnienia

Gosia z klasy 3 d wysłała nam rozmowę z jej dziadkiem Tadeuszem.



Gosia (G): Jak za Twoich czasów karano uczniów w szkole?
Dziadek (D): W mojej szkole były stosowane drobne kary cielesne za niestosowne zachowanie lub przewinienie.
(G): Jakie to były kary?
(D): Zdarzyło mi się dostać linijką w tyłek od kierownika szkoły, innym razem żona kierownika przywoływała do porządku uczniów rózgą, którą wymierzała cios w pewną część ciała, czasami były to lekkie klapsy, uderzenie w tył głowy. Te metody z perspektywy czasu uznaje za skuteczne .
(G): Czy w domu również byłeś karany?
(D): Zdarzało mi się dostać troczkami za drobne nieposłuszeństwa, za ociąganie się. Mama stała przy kuchni w fartuchu, jak się podpadło to zdejmowała go i jeśli zdążyła to uderzyła nim w pupę , jednak często udawało się uciec. W moim domu stosowało się tylko takie drobne kary.
(G):  Czy Twoi koledzy również byli karani w domu?
(D): W każdym domu za jakieś przewinienia zdarzał się drobny klaps. Poważniejszych kar nie stosowano.
(G): Z perspektywy czasu znałbyś, że w tych czasach też są potrzebne takie kary?
(D): Myślę, że to jest indywidualna rola każdego rodzica. Są oni świadomi jak wychowują swoje dzieci, a jeśli drobne klepnięcie ma pomóc w przestrzeżeniu dzieci przed krzywdą, to uważam że jest to wskazane.
(G): Bardzo dziękuję za rozmowę.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Pierwsze wspomnienia

I już mamy pierwsze wspomnienia. Julka z Klasy 3C rozmawiała ze swoją babcią Elą. 



temat: JAK KIEDYŚ KARANO UCZNIÓW W SZKOLE LUB W DOMU?

Jula (J) : Jak kiedyś karano uczniów w szkole?

Babcia (B) : Za moich czasów nauczyciele stawiali do kąta, zostawiali po lekcjach na godzinę lub dwie, wypraszali za drzwi gdy ktoś przeszkadzał. Wpisywali uwagi do dziennika tak jak dzisiaj. Jeżeli jeszcze uczeń przeszkadzał lub okłamywał nauczyciela musiał sto razy pisać np.: „Nie będę przeszkadzać na lekcji”.

J: Czy nauczyciele byli surowi?

B: Tak byli. Jak nauczyciel coś powiedział to było święte. Uczeń nie odważyłby się dyskutować. Nauczyciele cieszyli się poważaniem. Mieli większy autorytet u uczniów. Niektórzy nauczyciele, kiedy uczeń mówił „dzień dobry” musiał dodatkowo ukłaniać się. Gdy uczniowie chodzili do kawiarni potańczyć to nauczyciele chodzili i sprawdzali czy nie ma tam uczniów. A uczniowie się chowali ;)

J: A jak karano w domu?

B:Wtedy nie było zakazu bicia dzieci. Było lanie w pupę pasem. Zakazy na wychodzenie na podwórko. Rodzice nie dawali kieszonkowego na lody czy lizaka.

J:Czy rodzice traktowali na równi swoje dzieci młodsze i starsze?

B: Starsze dzieci miały obowiązek pomagać w gospodarstwie domowym, w pracach w polu. Młodsze natomiast spędzało czas na zabawie. Samopas puszczony (śmiech). Rodzice tak nie pilnowali jak dziś. Nie było takich sytuacji, że dziecko mogło się zgubić i stać się krzywda jak obecnie.

J: Dziękuję za przybliżenie swojego dzieciństwa oraz opowieści z czasów szkoły.

Julia z 3c   

 

sobota, 8 listopada 2014

MEDIACJE - ZDOBYWAMY KWALIFIKACJE



MEDIACJE - ZDOBYWAMY KWALIFIKACJE



Zaczynamy, zaczynamy, zaczynamy.

Nasza szkoła przystępuje do kolejnego programu!

Będzie o MEDIACJACH.

Co to takiego?

Szukajcie, czytajcie, rozmawiajcie!

Jakie działania przed nami?

Kto, co i kiedy?

Odpowiedzi na te i inne pytania uzyskacie uczestnicząc w różnych działaniach, które zostały zaplanowane w naszej szkole!

Wiemy z dobrze poinformowanego źródła, że p. dyrektor Bożena Marcinkowska powołała grupę nauczycieli odpowiedzialnych za realizację programu. Nasz udział w akcji już został zgłoszony w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Nauczyciele planują i planują. Zapewne wkrótce dokładnie nas poinformują o tym co nas czaka.

O działaniach będziemy Was informować na bieżąco:



Natalia
Karolina




p. Mariola Frączek



ZAPYTAJ DZIADKA, ZAPYTAJ BABCIĘ!

A już dzisiaj jesteśmy ciekawi jak to było, a więc trochę historii! Ogłaszamy akcję, której zadania są następujące:

1.  Przeprowadź wywiad z seniorami z Twojego otoczenia na jeden z poniższych tematów:

    - Czego dotyczyły konflikty w rodzinie, w szkole lub wśród kolegów - gdy    DZIADEK/BABCIA byli w naszym wieku?

·               - Jak rozwiązywano w domu, szkole, wśród kolegów sporne sprawy?

·               - Jak kiedyś karano uczniów w szkole lub w domu!

2.  Wywiad w wersji elektronicznej prześlij na adres: mariola.fraczek@interia.pl lub dostarcz na dysku przenośnym do p. Marioli Frączek s. 19

Za wykonanie zadania czeka Cię nagroda (a nawet dwie :))!

A więc do pracy!